środa, 29 lutego 2012

„Cyfrowa szkoła” – uczmy się na błędach innych



Temat wprowadzania programu „Cyfrowa szkoła” nadal nie schodzi z ust przedstawicieli środowisk związanych ze szkolnictwem.  Wiele szkół nie jest przygotowanych technicznie na cyfryzację. Doświadczenia we wdrażaniu podobnych procesów w innych krajach pokazują, że przeszkodą może okazać się m.in. zbyt mała przepustowość sieci, a nawet… niewystarczająca ilość gniazdek elektrycznych. Czego możemy nauczyć się na temat cyfryzacji od naszych zachodnich sąsiadów, czy nauczyciele są przygotowani do korzystania z nowoczesnych technologii  i jak projekt może wpłynąć na całą branżę wydawnictw edukacyjnych? 
 
Choć taki program jest niezbędny, aby zwiększyć nowoczesność polskich szkół i dostosować edukację do potrzeb młodych ludzi, to rzeczywiście obecny projekt zawiera trochę niedociągnięć. Zakłada on m.in., że szkoły, chcąc wdrażać program, muszą się na to przygotować infrastrukturalnie (m.in. zmodernizować szkolną sieć elektryczną i sale lekcyjne, zapewnić szkole dostęp do Internetu, zbudować lub rozbudować szkolną sieć bezprzewodową itd.). Te zmiany to warunek konieczny uczestniczenia w programie (wkład własny), a ich sfinansowanie spoczywa na organach prowadzących szkoły. Taka konieczność przygotowania technicznego szkół sprawia, że wiele z nich nie jest gotowych w tym momencie na proces cyfryzacji. Od wydawców katalońskich wiem, że tamtejszy bardzo ambitny program cyfryzacji upadł z powodu zbyt małej przepustowości sieci: kiedy rano wszyscy próbowali się zalogować do systemu, następowało dramatyczne przeciążenie. W rezultacie nie można było w ogóle rozpocząć zajęć. Z kolei koledzy ze Słowenii, gdzie pilotaż przeprowadzono na początek w kilku szkołach, zwracali mi uwagę, że od strony technicznej pamiętać trzeba nie tylko o wyposażeniu każdego ucznia w przenośny komputer lub tablet. Niezmiernie ważne są także szczegóły, takie jak odpowiednia ilość ładowarek czy gniazdek elektrycznych w każdej klasie. Trzeba pamiętać też o zapasowych komputerach, zwłaszcza, jeżeli uczniowie mają zabierać swój sprzęt do domu.

Myśląc o przeszkodach, jakie może napotkać proces cyfryzacji, obawiałbym się, czy urzędnikom wystarczy wiary i pomysłowości. Dzisiaj widzimy, że np. w Wielkopolsce lepiej wyposażone w sprzęt komputerowy są szkoły niejednego miasteczka powiatowego niż wojewódzkiego Poznania. Innym problemem mogą też być kwestie finansowe, niektóre gminy mogą mieć problemy ze zdobyciem pieniędzy na modernizację szkół. Tu z pewnością będzie potrzebne wsparcie budżetów lokalnych przez rząd.

Zupełnie inną kwestią jest poziom kompetencji nauczycieli w dziedzinie IT i ich podejście do nowinek technologicznych w nauczaniu. Zapowiadając program pilotażowy w dziedzinie cyfryzacji szkół, zarówno pan minister Boni, jak i pani minister Szumilas mówili, że odrębnym elementem całego tego procesu będzie szkolenie nauczycieli. Oboje ministrowie zdają sobie sprawę z tego, że dzisiejsze uczelnie pedagogiczne takich umiejętności nie dają, a starsze pokolenie może na dodatek podchodzić do tematu z pewną rezerwą. Dlatego zanim placówki oświatowe zostaną wyposażone w sprzęt i oprogramowanie, potrzebny jest przemyślany program szkoleniowy. Jestem pewien, że nauczyciele odbiorą go jako szansę dla siebie i się w niego zaangażują. Konstruując plan cyfryzacji, trzeba na pierwszym miejscu umieścić szkolenia nauczycieli.

Jako wydawca chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na konieczność stworzenia takich regulacji prawnych, by wszystkie wydawnictwa, które czują się na siłach, mogły opracować i zaoferować szkołom odpowiednie oprogramowanie edukacyjne - podręczniki elektroniczne i materiały uzupełniające. Nie wolno nam popełnić błędu Norwegów. Tamtejszy rząd stworzył system monopolu państwowego w dziedzinie podręczników elektronicznych i w praktyce wyrugował wydawców edukacyjnych. Dziś pojawiają się w Norwegii głosy, że warto byłoby wycofać się z tego kosztownego eksperymentu, póki jeszcze wydawnictwa nie przestały istnieć. Nie wchodźmy na tę drogę choćby z powodów czysto finansowych. Budżet Norwegii mógł sobie na taki błąd pozwolić, budżet naszego państwa  z pewnością nie.

Robert Kuc, redaktor naczelny Wydawnictwa Klett

2 komentarze:

  1. Pan Robert Kuc ma twardy orzech do zgryzienia ale jego wydawnictwo cały świat docenia .

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń