Projekt przygotowania
e-podręczników, wart 45 mln złotych okazałby się klapą, gdyby nauczyciele nie
chcieli lub nie mogli z przyczyn technicznych skorzystać z darmowych zasobów
edukacyjnych. Przed rozpoczęciem wdrażania projektu nie przeprowadzono
konsultacji społecznych, więc postanowiliśmy zapytać o zdanie nauczycieli i w
tym celu przeprowadziliśmy w październiku ogólnopolski sondaż wśród 838
pedagogów rozmaitych przedmiotów, ze wszystkich typów szkół.
Zapytani nauczyciele są
nastawieni pozytywnie do e-podręczników. 77% badanych uznało je za potrzebne
(w tym 30% za bardzo potrzebne). Sceptyczni nauczyciele należeli natomiast
do mniejszości. Negatywnie e-podręczniki oceniło zaledwie 8% ankietowanych.
Jednak mimo ogólnego entuzjazmu, badani nauczyciele źle oceniają wyposażenie
szkół w sprzęt, który umożliwiłby korzystanie z e-podręczników. Średnio, źle
lub bardzo źle ocenia je prawie 82% ankietowanych. Bardzo dobrze lub
dobrze oceniło je zaledwie 18% badanych.
Michał Kulesza, członek
zarządu Wydawnictwa Klett, zwraca uwagę na duże braki w odpowiednim wyposażeniu
sprzętowym szkół - Stopień wyposażenia szkół w sprzęt jest bardzo
różny i zależny od inwestycji poczynionych przez organy prowadzące np.
samorządy. Bywają szkoły, gdzie nauczyciele do każdej klasy w szkole mogą wejść
z pendrivem i zacząć prowadzić lekcje, ale są również i takie, gdzie dostęp do
komputera jest wyłącznie w pokoju nauczycielskim, do którego nauczyciele muszą
ustawiać się „w kolejce” nawet po wydruk. To samo dotyczy dostępu do internetu
- nie wszędzie jest on powszechny. Dość rzadko mamy do czynienia z
szerokopasmowym łączem, nie powodującym zakłóceń, gdy z sieci korzysta kilku
nauczycieli jednocześnie.
Innym problemem, który
pomija się w dyskusji o e-podręcznikach jest nierówny dostęp uczniów do nowych
technologii oraz możliwość pogłębienia stygmatyzacji dzieci z rodzin, które nie
będą miały funduszy na nowoczesny sprzęt. Do odczytywania
e-podręczników w domach dzieci będą bowiem musiały używać nowoczesnych urządzeń
– komputera, a najlepiej tabletu lub e-czytnika, których ceny znacznie
przekraczają kwoty, które obecnie ponoszą rodzice na zakup podręczników
papierowych. Nie wiadomo również jak nauczyciele mieliby wyrównywać poziom
uczniów, mających zróżnicowany dostęp do nowych technologii, ponieważ brakuje
odpowiednich szkoleń.
Znacznie lepiej od
wyposażenia sprzętowego szkół przedstawia się natomiast przygotowanie
nauczycieli do wykorzystywania e-podręczników. Aż 85% ankietowanych czuje
się na siłach, by z nich korzystać – bardzo dobrze swoje przygotowanie oceniło
prawie 9% badanych, dobrze 35%, a średnio 42%. Do braków
przyznaje się zaledwie 15% badanych. MEN planuje jednak szkolenia dla
pedagogów, na które zamierza przeznaczyć kolejne 20 mln złotych.
Pozytywne nastawienie
nauczycieli do e-podręczników przekłada się na deklarację wykorzystania ich w
szkole, jednocześnie wiadomo już, że tradycyjne podręczniki nie znikną ze
szkół. Jak wynika z naszego sondażu, ankietowani nauczyciele chcą korzystać z
e-podręczników, ale nie zamierzają rezygnować z papierowej książki. Jako uzupełnienie
dla zwykłego podręcznika chce stosować je na lekcjach ponad 43%
badanych. Wielu ankietowanych nauczycieli traktuje również e-podręcznik, jako
wybawienie uczniów od noszenia ciężkich tornistrów. Aż 45% z nich
zalecałoby uczniom pozostawianie książek w domu lub w szkole, a korzystanie z
e-podręcznika odpowiednio, jedynie w trakcie lekcji lub nauki w domu. Zaledwie 3,6%
nie będzie starała się nawet korzystać z darmowego e-podręcznika i pozostanie
przy wykorzystywaniu wyłącznie książki drukowanej.
Dziwi również fakt,
postawienia przez MEN tak dużego nacisku na cyfrowe narzędzie, które nie jest
jeszcze zbadane w edukacji i całkowite pominięcie tradycyjnych metod nauczania.
- Doświadczenie i praktyka rynku szkoleniowego wskazują, że najskuteczniejsze jest kształcenie zintegrowane, łączące metody tradycyjne z e-learningiem. E-materiały to doskonałe narzędzie uzupełniające, ale niekoniecznie podstawa, na której należy opierać proces dydaktyczny – zbyt dużo bodźców, „wirtualność” może wręcz utrudniać naukę zamiast ją ułatwiać – komentuje Michał Kulesza.
Eksperci Wydawnictwa Klett
podkreślają, że projekt e-podręcznik został od początku oparty na niewłaściwych
założeniach, a głównym kryterium wyboru partnerów projektu została cena, a nie
najważniejsza w edukacji merytoryczna wartość oraz jakość - Dopiero
po zdefiniowaniu tego jak chcemy uczyć i z jakiego sprzętu korzystać, powinien
rozpocząć się proces cyfryzacji materiałów edukacyjnych, w tym podręczników.
Mają powstawać materiały, którym stawia się w zasadzie jedno podstawowe
wymaganie: powinny być tanie i oparte o zasadę wolnych praw autorskich. Takie
podejście powoduje brak entuzjazmu po stronie wydawnictw. Wbrew sugestiom
mediów, nie ma zmowy wydawców przeciwko „projektowi e-podręcznik”, jest jednak
obawa, że nierealistyczny budżet oraz zasada otwartych praw autorskich obróci
się przeciwko jakości oferowanych produktów – dodaje Robert Kuc,
redaktor naczelny Wydawnictwa Klett.
Proces cyfryzacji oraz
wprowadzenie e-podręczników jest naturalnym etapem ewolucji w edukacji i nic
nie ma prawa go zatrzymywać, jednak aby zakończył się on sukcesem należy
postawić nacisk na jakość i wartość merytoryczną materiałów, a nie ich jak
najniższą cenę. Warto również wybiegać w przyszłość planując działania
długofalowo i zastanowić się również nad tym kto i jakim kosztem będzie
aktualizował e-podręczniki udostępnione bezpłatnie przez MEN? Również sam
sposób udostępnienia e-podręcznika budzi wiele wątpliwości – Uważam, że
wprowadzenie na rynek bezpłatnego e-podręcznika i całkowite wykluczenie z
projektu wydawców jest błędem. Lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie jednej platformy, do której dostęp mieliby zarówno wydawcy
gwarantujący wysoką, sprawdzoną jakość jak i autorzy materiałów opartych na
zasadach „wolnych licencji”. Taki projekt spowodowałby na pewno zmniejszenie
cen podręczników, bez utraty ich jakości oraz przyniósłby ulgę uczniom
dźwigającym ciężkie tornistry – tłumaczy Michał
Kulesza.
Zdaniem naszych ekspertów projekt „cyftowa szkoła” wymaga jeszcze wielu poprawek, co znajduje odzwierciedlenie w wynikach sondażu, który potwierdził, że polskie szkoły nie są jeszcze przygotowane na wprowadzenie e-podręczników - „Projekt e-podręcznik” jest wprowadzany w życie zbyt pospiesznie, bez dokładnego planu uwzględniającego doświadczenia innych krajów: bez opracowania modelu edukacji w cyfrowej szkole i założeń dotyczących potrzebnego uczniom sprzętu, bez realnej kalkulacji kosztów związanych z produkcją wysokiej jakości materiałów edukacyjnych oraz w oparciu o kontrowersyjną zasadę wolnych licencji. Jego niedomagania warto poprawić, bo to projekt, którego skutki mogą wpływać na nasze szkolnictwo przez kilkadziesiąt lat – podsumowuje Robert Kuc, redaktor naczelny Wydawnictwa Klett.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz